Pielgrzymka do Austrii, Włoch i Szwajcarii dzień 5
Dzień piąty naszej pielgrzymki. Dziś wędrujemy znad jeziora Garda do Como nad jeziorem Como.
Jest to trzecie pod względem wielkości jezioro we Włoszech, ale pierwsze pod względem głębokości. Wynosi ona 464 m. Jezioro ma ciekawy kształt. Mianowicie trzy odnogi, które nieco przypominają literę „Y”. Znajduje się już na terenie innego regionu Italii mianowicie Lombardii. Nazwa pochodzi od Longobardów, którzy po upadku cesarstwa rzymskiego władali tą krainą. Longo-bardzi to dosłownie „długie brody”, które nosili. Ciekawostka. By zwiększyć przynajmniej optycznie swoją siłę często wykorzystywali kobiety, które rozpuszczały swoje długie włosy na piersiach, z przodu, maskując swoją kobiecość. Stawały obok mężczyzn i powiększały optycznie liczebność swoich wojsk, wzbudzając niejednokrotnie lęk wojsk nieprzyjacielskich i w ostateczności ich poddanie się.
Samo miasto Como ma długą historię sięgającą czasów rzymskich. Tu swoje korzenie mieli Pliniusz Młodszy i Pliniusz Starszy. Pliniusz Starszy tutaj urodził się w 23 roku po Chrystusie. Chcąc ratować ludność w czasie wybuchu Wezuwiusza w 79 roku zginął na czele eskadry okrętów, które zbliżyły się nadmiernie do miejsca katastrofy. Tutaj też w roku 61 urodził się Pliniusz Młodszy, znany m. in. z listów do cesarza Trajana. W jednym z nich wspomina prześladowania chrześcijan. Opisał on śmierć swego przybranego ojca Pliniusza Starszego (właściwie wuja) i cały kataklizm. Jego opis wydawał się nieprawdopodobny. Dopiero odkopanie Pompejów i Herkulanum i znaleziska archeologiczne w tych miejscach potwierdziły jego opis. Obaj Pliniusze zostali uwiecznieni na fasadzie katedry w Como. Po jakimś czasie, jako pogan, usunięto ich. Jednakże prosty lud tak był przyzwyczajony do ich obecności, że zażądano ich przywrócenia i odtąd Matce Bożej i świętym na fasadzie nie przeszkadza obecność pogan.
A propos wulkanów nie brakuje ich w Italii. Zwłaszcza na południu. Najważniejszym jest Etna mająca 200 kraterów i ich liczba ciągle się zmienia. Widoczna niemal z każdej strony zwłaszcza wschodniej Sycylii. Stromboli to właściwie wyspa-wulkan ciągle aktywny w ramach Wysp Liparyjskich. W ramach tego archipelagu najbardziej na południe wysuniętym wulkanem jest – nomen-omen – Vulcano. Wezuwiusz ostatnią erupcję miał w 1944 roku i wydaje się odtąd uśpionym wulkanem, ale z wulkanami nigdy nie wiadomo. Prawdziwą bombą z opóźnionym zapłonem są pola flegrejskie czyli właśnie w okolicach Neapolu ściślej Pozzuoli znajdujący się kaldera (ścięty na skutek erupcji wulkanu stożek) o średnicy 13 km podziemnego wulkanu. Pod nią znajduje się gigantyczne jezioro płynnej magmy. Na powierzchni znajdują się 24 kratery i stożki wulkaniczne. Dochodzi do licznych trzęsień ziemi, a ze szczelin wydobywają się gazy wulkaniczne. Ostatni wybuch miał miejsce 40 tys. lat temu. Wulkan wyrzucił wtedy ok. 300 km sześciennych popiołów i skał, a ziemia została pokryta 200 km sześciennymi magmy. Wybuch tego wulkanu czy wulkanów może mieć katastrofalne skutki dla całej ziemi. Na południu Włoch są też jeziora wulkaniczne powstałe z wypełnienia krateru nieczynnego wodą. Takim jeziorem jest jezioro Albano koło Castel Gandolfo czy też Jezioro Bolseńskie czy Trazymeńskie.
Como upodobał sobie znany aktor George Clooney. Ma tu willę. Tutaj też urodził się najsłynniejszy mieszkaniec czasów współczesnych Alessandro Volta, niezwykle zasłużony dla rozwoju elektryczności (wynalazca elektroskopu, ogniwa galwanicznego, stosu Volty itd.). Z jednym ze swoich wynalazków dumnie góruje na centralnym placu miasta z którym był związany przez całe życie. Od jego nazwiska mamy miarę napięcia prądu elektrycznego, który mierzymy w voltach. Como jest pięknie położone u końca lewej odnogi jeziora patrząc od południa.
W centrum starówki jest katedra przylegająca do ratusza. Najpierw wybudowano ratusz z kamienia o trzech kolorach: biały, szary i różowy, z pięknymi triforami (okna przedzielone dwiema kolumienkami). Ratusz jest zabudowany tylko na pierwszym piętrze. Parter jest odsłonięty. Można się schronić przed deszczem czy upałem. Potem „doklejono” do ratusza większą katedrę, niejako urywając część ratusza. Ściana ratusza przylegająca do katedry jest nawet trochę „poszarpana”. Katedra w stylu gotyku lombardzkiego, podobna do tej mediolańskiej. Jasny kamień zewnętrznej elewacji ostatnio odnowiony, pięknie prezentuje się na tle sąsiednich budynków. Zanim zwiedzimy katedrę celebrujemy Mszę św. w pobliskim małym kościółku wspólnoty greckokatolickiej, przy ołtarzu na tle pięknego ikonostasu czyli serii ikon w tym wypadku przedstawiających całą historię zbawienia od narodzenia Matki Bożej, aż po jej wniebowzięcie. W kościele jest bardzo gorąco, duszno.
Mam po Mszy całkowicie przemoczoną albę od mojego potu (byłem głównym celebransem, a więc założyłem jeszcze ornat). Po Mszy podziwiamy fasadę, gdzie oprócz Pliniuszów jest oczywiście w centralnym miejscu Matka Boża Wniebowzięta. Katedrę zdobią piękne, bogato ozdabiane portale wokół drzwi wejściowych. Także rozety, witraże. Piękne jest sklepienie krzyżowo-żebrowe, wymalowane wizerunkami świętych i ornamentyką geometryczną. Zakrystianin nam księżom pokazuje z dumą miejsce gdzie modlił się i przewodniczył liturgii św. Jan Paweł II, gdy dwukrotnie odwiedził Como.
Na starówce podziwiamy odnowione kamienice. Niektóre mają nawet 900 czy 1000 lat. Potem idziemy do kolejki by wjechać funicolare (taką jaką wjeżdżamy na Gubałówkę) na Brunate, z którego roztacza się piękny widok na Como, jego katedrę, stadion zespołu piłkarskiego Serie A i jezioro Como. Wyczytuję w internecie, że powierzchnia tej wioseczki to 1 km kw. A ponieważ ma 1727 mieszkańców, można łatwo „obliczyć” jego gęstość: 1727 mieszkańców na 1 km kw.
Ponieważ mamy 2 godziny drogi do Chiavone do naszego ostatniego hotelu we Włoszech wyruszamy ok. 16.30. Odmawiamy różaniec i nieszpory, a potem nasza wspaniała przewodnik-pilot dzieli się swoimi fascynacjami dotyczącymi kuchni włoskiej. Okazuje się, że nie istnieje we Włoszech coś takiego jak spaghetti alla bolognese. Sos boloński można podawać wyłącznie z innym makaronem („wstążki” tagliatelle). Spaghetti nie wolno nigdy łamać, garnki muszą być odpowiednio wysokie. Pizzę przywieźli do Italii Grecy, a rozpowszechniła się w okolicach Neapolu, zwłaszcza jak zasmakowała królowej Małgorzacie pizza zrobiona wg zasady kilometr zero czyli z własnych produktów i nazwano ją margerita. Makaron – po włosku pasta prawdopodobnie przywiózł z Chin podróżnik Marco Polo. Arancini stożki nadziewane ryżem, szpinakiem czy mięsem i opiekane na głębokim tłuszczu, nazwę swą wzięły od pomarańczy sycylijskich. Robić „cholerę” czyli zapiekany placek z wszystkiego co pod ręką skoro nie można dostać się do sklepu w czasie cholery.
Na zakończenie dnia pani Agnieszka prowadzi chętnych pod uroczy, wysoki wodospad. Woda rozpryskuje się spadając około 100 metrów. Schładzamy się przy okazji po całym kolejnym upalnym dniu, choć w samym Como było nieco znośniej (chyba ze względu na bliskość jeziora)














