Pielgrzymka do Austrii, Włoch i Szwajcarii – dzień 7
Jeszcze parę ciekawostek ze Szwajcarii. Najlepsze sztuczne szczęki w Lichtensteinie (osobne państwo-
księstwo, ale ta sama waluta, bilety itd.). W całej Szwajcarii są najlepsi dentyści, ortodonci i poziom wiedzy w tej dziedzinie (może dlatego w kościele jezuitów, gdzie sprawujemy mszę św. w prezbiterium jest figura św. Apolonii z atrybutem w postaci obcęgów – męczono ją wyrywając zęby). Latające krowy. W czasie
transportowania ich na wysoko położone pastwiska zabiera się je helikopterami. Są wtedy ozdabiane wiankami. Specjalnie traktowane. Biada jak krowa zrobi co nieco w czasie takiego transportu. Biada przechodzącym pod nią! W blokach, wspólnocie mieszkań nie wolno spuszczać wody po 22.00, bo hałasuje się wtedy sąsiadom. Są pewne święte, gdy istnieje nienaruszalny zwyczaj zapraszania sąsiadów na małe przyjęcie. Trzeba ich zaprosić nawet wtedy, gdy się ich nie lubi. Oczywiście rotacyjnie jest się też przez nich zapraszanym. Zapomogi socjalne nie dawane są wszystkim po równo, ale daje się tym większe, im więcej ktoś pracuje. A więc kult pracy i Pawłowe „Kto nie chce pracować niech też nie je” (2 Tes 3, 10)
Lucerna, którą dzisiaj zwiedzamy jest przepięknym miastem. Starym, z tradycjami. Położona nad rzeką Reuss. Od południa naturalną strefą obronną jest właśnie ta rzeka. Od północy broniły Lucerny mury obronne, wytyczone już w X wieku do dzisiaj zachowane z dziewięcioma wieżami. Od wschodu naturalną zaporą jest jezioro Czterech Kantonów. Rzekę Reuss łączyły kiedyś trzy mosty drewniane. Dziś są tylko dwa. Większy, most kapliczny, który powstał w 1333 roku i jest najstarszym mostem drewnianym w Europie. Ma ciekawą konstrukcję. Położony nie pod katem prostym, najkrócej z jednego brzegu na drugi. W poprzek i to jeszcze w jednym miejscu złamanym. Kiedyś rzeka była bardziej rwąca i chodziło o wzmocnienie mostu na czas szczególnego naporu wody. Most jest pięknie ozdobiony poniżej poręczy rzędem kolorowych kwiatów, oczywiście codziennie podlewanych. Drugi most plewny oddany do użytku w 1408 roku, dlatego że zrzucano z niego kiedyś plewy. Na obu mostach można podziwiać serię trójkątnych obrazów w tematyce: taniec śmierci. Sceny umierania, egzekucji, męczeństwa, wojen, epidemii, chorób itd. Dlaczego właśnie na moście? Może dlatego, że nasze życie jest przejściem, „mostem” na drugi brzeg, na drugą stronę do wieczności. Na rzece Reuss jest do dzisiaj mała elektrownia. Stąd spiętrzona rzeka poniżej tej elektrowni daje wyobrażenie jak wyglądał jej nurt kiedyś.
Lucerna nie była kantonem założycielem konfederacji szwajcarskie w 1291 roku., ale dołączyła dość szybko do konfederacji. Ostatnim kantonem, który dołączył była Genewa. Co ciekawe dopiero na początku XX wieku. Lucerna położona jest nad jeziorem Czterech Kantonów, bo cztery kantony przylegają do jeziora. W sumie jest 23 kantonów, większość z językiem niemieckim, część z włoskim, najmniej z francuskim (wspomniana Genewa). Polityk, który chce zrobić karierę w Szwajcarii musi obowiązkowo znać wszystkie trzy języki. Inaczej nie ma szans na jakąkolwiek karierę. W Sankt Moritz w barze przy kolejce Berninie obsługiwały nas panie mówiące po włosku. Walutą w Szwajcarii jest frank szwajcarski znany wielu naszym kredytobiorcom. Nie ma żadnych szans na jakąkolwiek zmianę w tym względzie. Nie było żadnej dyskusji na temat euro. Dlaczego Szwajcaria jest tak ściśle neutralna? Bo wszyscy mają tu swoje pieniądze. Więc trzeba tę neutralność uszanować. Gdy nie wiadomo o co chodzi…. Znamy przysłowie. Ale banki też upadają. Ostatnio słynnym bankrutem został Credit Suisse. Widzieliśmy potężny gmach w centrum Lucerny zamknięty na cztery spusty. Jeśli chodzi o pamiątki to pani Agnieszka zachęca do kupowania znakomitych noży, a właściwie obcinarek do pomidorów, a także czekolady Calier, a nie dostępnego u nas Lindta. W Szwajcarii nie opłaca się zawierać małżeństwa. Małżonkowie podpadają pod wyższy próg podatkowy. Rozwody się opłacają. Dziwna polityka w sytuacji, gdy 30% mieszkańców tego kraju to imigranci ze 150 krajów. Ale w Szwajcarii nie wolno budować meczetów. Jeśli jakieś są to bez minaretów i śpiewów muezzinów. Natomiast kościoły, kaplice, kapliczki widzi się wszędzie na wzgórzach, w miastach, na wsi, czasem wysoko w górach.
Starówka jest bardzo ciekawa. Stary ratusz (dziś hotel) ozdobiony malowidłami na fasadzie, które pokazują
pierwotne przeznaczenie budynku – należał on do cechu mieszczan zajmujących się najdroższą przyprawą
szafranem (nota bene risotto alla milanese – to właśnie potrawa z szafranem – podpowiada mi pani Agnieszka). Bardzo wiele kamienic jest wymalowanych, bo to było tańsze niż zdobienie specjalnie ukształtowanym kamieniem czy płaskorzeźbami. Wszystkie malowidła, które widzieliśmy są takie jakby były wczoraj wykonane. Odnowione, o pięknych kolorach. Także szyldy są jakby bardziej bogate niż te na ulicy Skalnej w Salzburgu. Hotel pod łagodnym mężczyzną np. czy pod jeleniem. Wszędzie stanowiska wody pitnej w postaci kolumn, czasem pięknie wymalowanych, zawsze ślicznie ukwieconych. Na jednej z kamienic wymalowany plan Lucerny, jak wyglądała przed wiekami. Są stare malowidła i bardziej współczesne grafiti. Na jednym z bardziej współczesnych malowideł Ostatnia Wieczerza. Na innej scena z raju z kuszeniem węża – szatana. Jedną z kamienic zdobi portret Johana Wolfganga Goethego, który często bywał w Lucernie.
Obecny „nowy” ratusz pochodzi z początku XVII wieku. Ozdabia go wieża zegarowa z dopiero co odnowionym, kolorowym zegarem. Obok kościół franciszkanów ubogi w zdobienia i obrazy, ale świeci się lampka czerwona, dobitny znak, że mamy do czynienia z kościołem katolickim. Idąc dalej docieramy do „lwa” lucerniańskiego czyli pomnika gwardzistów szwajcarskich. Nie mylić z tymi od papieża, którzy oddali życie za swoją ojczyznę. Chodzi o czasy rewolucji francuskiej. Szwajcarzy zginęli w obronie króla francuskiego Ludwika XVI w 1792 roku. Prostopadła, potężna skała, którą rzeźbiarz wykorzystał by wcinając się w środek ukształtować pięknego, umierającego lwa przebitego włócznia. Pod ścianą jeziorko. Niektórzy wrzucali monety jak do fontanny di Trevi. Dla chętnych na czasie wolnym jest do zwiedzenia ogród lodowcowy. Tu można spotkać zagłębienia pochodzące z ostatniej epoki lodowcowej sprzed 20 tys. lat. Różnymi technikami pokazana historia ziemi.
Lodowce topniały, czasem wokół kamieni i stopniowo tworzyły się kotły lodowcowe. Woda opływała kamień i stopniowo drążyła w ziemi na zasadzie pewnego „korkociągu” kocioł. Największy na terenie ogrodu ma 10 m głębokości. Wielką, zabawną atrakcją ogrodu jest labirynt z lustrami nie mający nic wspólnego z epoką lodowcową. Szybko nie wiesz czy ktoś kto stoi przed tobą to jest żywy człowiek czy jego odbicie. Nagle widzisz siebie w trzech, czterech odbiciach. Przednia zabawa nie tylko dla dzieci.
Rano dzień rozpoczęliśmy w jednym z najpiękniejszych zabytków Lucerny kościele św. Franciszka
Ksawerego. Tam była Msza św. Kościół zbudowany w XVII wieku w stylu „jezuickim” jak Il Gesu w Rzymie.
Jednonawowy, ambona bardziej na środku (aby kaznodzieja był lepiej słyszany). Biało-różowo-czerwony. Na tle bieli, niektóre elementy ornamentyko są różowe, a ołtarz w prezbiterium z czerwonego marmuru. Piękne żyrandole zaświecone na czas Mszy św. przez zakrystianina pana Andrzeja, który tu pracuje od dwóch lat. Na sklepieniu chwała św. Franciszka Ksawerego, który do nieba ciągniony jest na wozie zaprzężonym przez słonia. Wszędzie symbole IHS, pierwsze litery słowa Jezus z języka greckiego, który to symbol upowszechnił św. Ignacy (wymyślił św. Bernardyn ze Sieny). Na zewnątrz kościoła kolumna z kwiatami – tak ozdabiano tutaj ujęcia wody pitnej. Po południu płyniemy dużym katamaranem do Burgenstock i z powrotem po jeziorze Czterech Kantonów. Rano trochę padało, ale po południu rozpogodziło się i podziwiamy piękne widoki Alp i nabrzeży jeziora.



















