Pielgrzymka do Austrii-Włoch-Szwajcarii – dzień 1
I dzień – Austria Salzburg
Pierwszy dzień naszej pielgrzymki. Wyjeżdżamy o 4.00 z Chorzowa. Pierwszym punktem docelowym jest Salzburg w Austrii. Austria to mały kraj. Zaledwie 9 mln mieszkańców. Największym miastem jest oczywiście Wiedeń, drugim Innsbruck (to miasto będziemy zwiedzać jutro), a potem Graz zwany – ze względu na architekturę – „włoskim” miastem. Dojeżdżamy do Salzburga czyli miasta soli (lub solnego), położonego nad rzeką solną (Salzach). Nie przypadkowo. Bogactwo średniowiecznego Salzburga brało się z soli – wówczas bardzo przydatnej i drogiej przyprawy. Mięso ubijano jesienią i albo je konserwowano solą albo wędzono, by mogło służyć całą zimę. Salzburg – jak inne miasta Austrii – jest pod każdym względem czystym miastem. Nie chodzi li tylko o śmieci, ale przede wszystkim czystość powietrza. Mieszkańcy akceptują ograniczenia obejmujące poruszanie się po mieście swoimi samochodami. Nie można samochodem wyjeżdżać w każdy dzień, lecz tylko w określone dni. Regulowane jest to np. określoną cyfrą w rejestracji samochodu. W pewne dni z tą cyfrą nie mogę poruszać się po mieście. Mieszkańcy przesiadają się więc na rowery, środki komunikacji publicznej, a jak stosunkowo blisko to na piechotę docierają do miejsca pracy, nauki czy studiów.
Gdy chodzi o historię to jest ona arcyciekawa. Ewangelizację terenów dzisiejszego Salzburga prowadził św. Rupert 1300 lat temu (notabene wraz z św. Wirgiliuszem, pierwszym budowniczym katedry patron salzburskiej matki i głowy wszystkich kościołów). Od ok. 800 roku Salzburg był księstwem kościelnym. Arcybiskup był zarazem księciem-władcą księstwa. Owo księstwo kościelne trwało 1000 lat- niemal tak jak Państwo Kościelne w Italii. Dopiero Napoleon położył mu kres w 1800 roku i nastąpiła sekularyzacja czyli oddzielenie władzy państwowej od kościelnej. Owo połączenie władzy kościelnej i świeckiej gdy chodzi o Salzburg przyniosło zdecydowanie więcej korzyści niż szkód. Książęta-arcybiskupi (pochowani w podziemiach katedry) najczęściej byli władcami, którzy dobrze dbali o swoich poddanych. Ich bogactwo – wynikające z bogatych złóż soli, a także innych minerałów np. złota, służyło także poddanym. Władcy Salzburga byli mecenasami sztuki, budowali klasztory, kościoły, fundowali szkoły. Bodaj najsłynniejszym był Wolf Dietrich von Raitenau (1559-1617) przez trzydzieści lat rządzący Salzburgiem. Jego dziełem jest pałac Mirabell wraz z przepięknymi ogrodami. Od nich rozpoczęliśmy zwiedzanie Salzburga. Nazwa nie pochodzi od naszych śliwek mirabelek, ale z języka włoskiego „pięknego, godnego podziwu widoku”. To za jego czasów nazwano Salzburg oazą szczęśliwości i pokoju. Ostatnia wojna jaka toczyła się w tym księstwie była tą, którą wszczął cesarz Fryderyk Barbarosa równając Salzburg z ziemią 800 lat temu. Miał także ów książę metropolita swoje słabości. Pałac Mirabell zbudował dla swojej kochanki Salome. Za niewierność przyrzeczeniom kapłańskim został uwięziony przez Bawarczyków i zakończył życie w więzieniu.
Nad miastem wznosi się zamek twierdza ok. 125 m nad poziomem starego miasta. Nigdy nie została zdobyta. Jedynym problemem obrońców był dostęp do wody. Ponieważ nie było możliwości dokopania się do studni, zbierano w cysternach wodę deszczową, którą – na wszelki wypadek – pito z winem. Lepiej sytuowani mieli więcej wina dolewanego do tej wody. Gorzej sytuowani oczywiście mniej. Główna ulica Salzburga, najbardziej reprezentatywna to Getreidegasse czyli ulica zbożowa. Ma 500 metrów długości, 50 numerów kamienic. Do dzisiaj ozdobiona pięknymi, najczęściej kutymi emblematami wystającymi poza obrys kamienicy, a wskazującymi jaki warsztat znajduje się w danej kamienicy. W średniowieczu nieczystości wszelkiego rodzaju wylewano na środek ulicy, który spływał nimi i wszelkiego rodzaju nieprzyjemnymi zapachami. Chodzono przez te nieczystości w trepach na bardzo wysokich obcasach. Ale – o dziwo – w Salzburgu nie było zbyt częstych epidemii z tego powodu, gdyż raz na tydzień spuszczano środkiem ulicy czystą wodę źródlaną przez groblę w pobliskiej Górze Mnichów (doprowadzono ją do tej grobli przez przebicie się przez tę górę dominującą nad miastem – obecnie w podziemiach góry jest parking na 1300 samochodów). Po przeciwnej stronie jest Góra Kapucynów, gdzie znajduje się parking na 800 samochodów. Trzeba pamiętać, że Salzburg po ustaniu popytu na sól i wyczerpanie innych minerałów skutecznie przestawił się na turystykę i corocznie odwiedza go od 7 do 9 mln turystów (a samo miasto liczy zaledwie 150 tys. mieszkańców). Klasztor na Górze Kapucynów odwiedził i uczynił swoim miejscem pobytu w czasie pielgrzymki w 1988 roku św. Jan Paweł II. W ostatnim dniu pielgrzymki zadecydował – ku przerażeniu swej ochrony – że nie będzie korzystał z opancerzonego papamoblie, a 266 schodów do katedry tam i z powrotem przejdzie pieszo. Na ulicy „Zbożowej” pod numerem 9, na trzecim piętrze, urodził się największy z Salzburczyków Wolfgang Amadeusz Mozart (1756-1791) Większość swego życia spędził właśnie w tym mieście. Mając 3,5 roku życia zaczął już grać na instrumentach. Od 5 roku życia zaczął komponować (mimo, że nie umiał wtedy jeszcze pisać – grał a ojciec też muzyk zapisywał nuty) i zarabiać na swoją rodzinę. W 8 roku życia napisał małą, a w 12 roku życia dużą operę. W sumie ten geniusz muzyki, najczęściej sakralnej, napisał ponad 600 utworów, które – gdyby kartki z zapisami nut poukładać jedna za drugą utworzyłyby ciąg o 8 km długości. Żył krótko, ale bardzo intensywnie, w nieustannym stresie. Zarabiał ogromne pieniądze, a zarazem jako hazardzista wydawał jeszcze więcej. Nieustannie zalegał ze zobowiązaniami, zawsze był na „wczoraj”. Chorował na reumatyzm. Pod koniec życia cierpiał na zatrucie pokarmowe, a ostatnim utworem było Requiem które właściwie napisał na swój pogrzeb.
Salzburg słynie z czekoladek Mozart Kugel. Niejaki Paul Furst wpadł na pomysł, by uczynić je okrągłymi. W środku masa pistacjowa, potem marcepanowa i migdałowa. Wszystko oblewane czekoladą. Można je teraz kupić wszędzie, także w Polsce. Kiedyś zatrudniano przy ręcznej robocie wokół czekoladek dzieci i kazano im śpiewać, by nie miały okazji do podjadania smakołyków. Zdjęcia dobrze wyglądających dzieci przy pracy nad tymi czekoladkami pokazują, że chyba omijały ten zakaz. Ciekawostka na rynku. Najmniejsza kamienica świata. Ma tylko 142 cm szerokości. Prosty, ubogi chłopak zakochał się w dziewczynie z bogatego rodu. Ojciec nie chciał zgodzić się na ślub i postawił warunek, że się zgodzi pod warunkiem, że chłopak zbuduje kamienicę na tamtejszym rynku, gdzie pozornie nie było już miejsca. Cóż nie wymyśli miłość? Ten zabudował wąską uliczkę odchodzącą od rynku i dopiął swego. Mieli potem kilkoro dzieci i ówczesny burmistrz zlitował się nad gromadką i podarował im większe mieszkanie poza rynkiem. Ciekawostka związana z ratuszem. Miała tam swoje stałe mieszkanie akuszerka. Gdy były jakieś problemy z porodem na mieście z okien wywieszano białe płótno. Strażnik na wysokiej wieży ratuszowej widząc je interweniował i posyłał kobitę z pomocą rodzącej.
Na czasie wolnym zwiedzamy katedrę z imponująca fasadą ozdobioną figurami patronów jutrzejszej uroczystości Piotra i Pawła. Obok nich patronowie salzburskiej katedry św. Rupert i Wirgiliusz. Katedra wewnątrz imponująca. Ma ponad 100 m długości i w czasie gdy miasto liczyło 8 tys. mieszkańców mogła pomieścić 10 tys. wiernych. Na lewo stara chrzcielnica z brązu, gdzie ochrzczono m. in. Mozarta. W katedrze trwa koncert męskiego chóru. Zwiedzamy podziemia katedry wypełnione grobami książąt arcybiskupów salzburskich. Pośród nich oaza ciszy, chłodu i skupienia w postaci kaplicy z wystawionym Najśw. Sakramentem. Wnętrze katedry typowo barokowe z niezliczonymi ozdobami w postaci ornamentów stiukowych, ale pięknie urozmaiconymi malowidłami m. in. tajemnic różańcowych. Po wyjściu idziemy na terminal, gdzie czeka nas autobus. Centrum Salzburga niesamowicie, zatłoczone, hałaśliwe. Odbywa się Parada Jedności. Po ulicach przesuwają się bardzo powoli platformy z tańczącymi grupami młodych i nie tylko. Ogłuszająca muzyka, a właściwie jeden wielki łomot. Mozart chyba się w grobie przewraca, gdy to słyszy!
Kiedy dojeżdżaliśmy do Salzburga mijaliśmy pełno jezior polodowcowych. Salzburg otoczony jest tymi jeziorami. Polodowcowe, a więc nigdy nie są okrągłe tylko podłużne, bo cofające się lodowce wypełniały doliny wodą. Bywają jeziora z wodą „podgrzewaną”, gdy niedaleko są źródła termalne.. Jest ok. 40 takich jezior w Austrii.
Kończymy dzień Mszą św. w kaplicy centrum konferencyjnego archidiecezji salzburskiej. Nowoczesna, duża kaplica służy gościom, uczestnikom rekolekcji, warsztatów czy spotkań duszpasterskich. Hotel nazywa się „St. Virgil” oczywiście od budowniczego pierwszej katedry salzburskiej (obecna jest już trzecią)










